Autor: Licia Troisi
Wydawnictwo: Videograf II
Liczba stron: 352
Pewnego razu podczas wizyty w bibliotece udało mi się zdobyć od dawna szukaną przeze mnie książkę: Nihal z Krainy Wiatru. Jako, że to całkiem dobra fantastyka, posiadająca piękną krainę, magiczne stworzenia, cudowne walki i ciekawą historię młodej bohaterki, byłam wniebowzięta. Szczególnie, jako fankę smoków zastanawiał mnie właśnie ich opis. Ogólnie postawiłam co do tej książki wielkie wymagania - czy się zawiodłam?
Licia Troisi - włoska pisarka, urodziła się w Rzymie. Pracuje w rzymskim obserwatorium jako astrofizyk. Swoje pierwsze opowiadanie napisała dla rodziców w wieku zaledwie 7 lat. Wszystkie części z jej trylogii o Świecie Wynurzonym znalazły się w pierwszej dziesiątce na liście bestsellerów we Włoszech.
Naszą główną bohaterką jest niejaka Nihal - piękna dziewczyna, posiadająca wielkie granatowe oczy i włosy i szpiczaste uszy. Od dawna marzy, aby zostać prawdziwą wojowniczką, już jako dziecko bawi się w wojnę wraz ze swoimi kumplami i pragnie prawdziwego miecza, jaki mógłby wykonać dla niej ojciec - płatnerz. Jednak każdy wojownik musi mieć jakiś powód do walki - pobicie Famminów, zabicie Tyrana i zostanie pierwszą na świecie kobietą Jeźdźcem Smoka wydaje się całkowicie doskonałym. To wszystko jednak nie jest takie proste - Nihal ma po swojej stronie jedynie młodego maga Sennara i jest ostatnim żyjącym Pół-Elfem, choć sama o tym nie wie.
„W walce nigdy nie wolno tracić jasności umysłu" - Licia Troisi
Sam pomysł na książkę jak i fabuła wydają się już jakby nieco Tolkienowskie, te wszystkie smoki, zniewolona kraina, Elfy (a właściwie Pół-Elf), magowie, te całe wojny i mapa przedstawiająca cały Świat Wynurzony. Ktoś kto od początku jest zniechęcony do fantastyki na pewno już trzasnąłby tą książką na półkę, ale ja, jako zaciekła fanka byłam zadowolona. Z początku książka wydała mi się trochę dziwna: dziewczynka biegająca po "wieży" z drewnianym mieczem i bandą swoich "kumpli". Dopiero gdy uświadomiłam sobie, że ma czternaście lat (więc jest moją rówieśniczką), zaczęłam na nią inaczej patrzeć. Nihal sama w sobie była niekiedy mocno irytująca, ale możemy to chyba jej wybaczyć, gorzej, gdyby własnie nie taka miała być - jednak ona, jako ostatnia z rasy miała wiele wątpliwości, chciała zgładzić Tyrana za śmierć swoich najbliższych, przepełniona bólem, nienawiścią i niechęcią do siebie samej, a także wielką determinacją - może to dziwne, na serio zadziałała moja empatia. Wspaniałym bohaterem okazał się Sennar, ciekawie wykreowany, pewny siebie.
„Wszystko jest jednym i jedno jest wszystkim , ogień nie parzy , ponieważ jest częścią mnie a ja częścią jego.” Licia Troisi
Opisy walk... z pewnością w innych książkach miałam większą frajdę je czytając, wyobrażając sobie super ciekawe taktyki, jak np. w "Zwiadowcach", te tutaj były dość chaotyczne i proste: wojska stoją na linii albo wyskakują z zaskoczenia i sieka, walka, krew bryzga gdzie chce a Jeźdźcy Smoka są tacy przebiegli, że każdego podpalają. Mimo tego wszystkiego nie będę za bardzo krzyczeć na te walki, bo i tak dało się je przetrwać, a także było w nich czasami wiele emocji.
Na sam koniec zostawiłam sobie najtrudniejsze, mianowicie wątek miłosny. Nihal zakochała się w pewnym Jeźdźcu Smoka. Boże, Boże, Boże, już później około szesnastolatka zabujana w facecie, który chodzi z inną, o wiele od niej starszą kobietą. To była kompletna klapa, a czytając rozpaczania Nihal poczułam się, jakby ktoś przypadkiem podmienił mi książkę na "Księżyc w nowiu" (druga część sagi "Zmierzch")
Dlatego jestem zmuszona ocenić na:
6/10
Dałabym więcej, ale ten wątek miłosny i czasami wnerwiająca już Nihal zrobiły swoje. Mam wielką nadzieję, że w drugiej części, którą zamierzam niebawem przeczytać, nie będzie już tej wspaniałej miłości, która ani razu nie została nazwana zauroczeniem, bo właściwie tak wyglądała. Nie mogę się doczekać, kiedy zaprezentuje Wam drugą część, a może kiedyś nawet i trzecią...
Lawenda